![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio1XKTIOQbJ1qd-Z4l9f6POlmf6lJUv0LXh-O8tiP4GPhsdGhyp-VXY5OAXLxuh3y4Qfy_Qc7J48K6w8r2YID2P-q8VUt7-fukR9FjzyMO8HnEEgkdQCTOvLgCg6JteKRCUmYdQd7ui6g/s1600/DSC_0265.jpg)
A dzisiaj mam coś dla was zupełnie innego :)
Ostatnio przygotowałam miód z kwiatów mniszka lekarskiego, taki miód przygotowywała jeszcze moja babcia- i zawsze powtarzała, że trzeba go robić koniecznie z majowych mleczy :)
Taki miodek jest bardzo smaczny i dobry na przeziębienie- jedna łyżka i wszelkie bóle gardła i chrypki znikają.
Składniki:
- 200-300 kwiatów mniszka lekarskiego (samych kwiatków, łodyżki spowodują gorycz miodu)
- 1 l wrzącej wody
- 1 kg cukru
- 2 cytryny
Przygotowanie:
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSlJA2YY_0TFisOqNuwrgjODD4ltVh4oOpQALlbA3CvndpvcrNpLGXioa28VFqG-rZWJHEYyIkrYB9eH1Ccpo19l0mgThj5DnVXawOvT2ImIiQ1PtokAz0bzVn71poBEBEMJix3tDJR1I/s1600/DSC_0260.jpg)
Do garnka wrzucamy dobrze opłukane pod zimną wodą kwiaty. Zalewamy je 1l wrzącej wody. Kroimy cytrynę i dorzucamy ją do wywaru. Następnie gotujemy nasz wywar przez ok. 20 minut, przykrywamy i odstawiamy w chłodne miejsce na 24 godziny (mój leżał sobie w lodówce). W tym czasie kwiaty mniszka oddadzą to co mają najcenniejsze do wywaru :)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFfrTgcrzciMQJssjFLgqF8LpX3ZUbr0UIwSynHfEV9LQtsuC8nHIsNV_ezTUq_PjloUw7wzCRToR2a_hs_EzMR4CbKrTHHsSw9CRQcofr53qG05JS9Rz5Lrkbc3Zuk2dgBQNvgb5f-I4/s1600/DSC_0263.jpg)
Po upływie 24 godzin zabieramy się za odcedzanie naszego wywaru (musi być klarowny). Ja użyłam do tego starej flanelowej pieluszki mojej córci. Tak więc wyciskamy nasz sok, powoli i skrupulatnie, uważając, by nie podrzeć pieluszki :). Polecam wyciskać sok z małej porcji kwiatów.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKhhJAZ4uNbh4JiyXDTDXoPFJGLWgJSL07bC-Y3DLiQHOjR3fM-K3BHU8vj08MgdxY7P1TiZ46n6CPWPAMH6W8UR5932bGxDiISfuVOHvY7Iha00oqtUccoRnj2qeMFQrKre6t21C7uSA/s1600/DSC_0264.jpg)
Następnie wstawiamy nasz klarowny wywar na kuchenkę (na najmniejszy ogień) i powoli, stopniowo dodajemy cukier, stale mieszając. Teraz musimy już tylko czekać- przyjmuje się, że miód jest gotowy w momencie gdy zaczyna się pienić, ale im dłużej go gotujemy tym będzie po ostygnięciu gęstszy (pamiętajmy, by jednak go nie przypalić). Mój finalnie osiągnął barwę jasnobrązową- ale miałam ciemne słoiczki to nie widać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz